Zostawiamy za sobą wydarzenia 2016 roku i czekamy na to, co przyniesie nam 2017. Warto jednak zrobić podsumowanie i przypomnieć sobie co działo się w minionym roku aby nie popełniać tych samych błędów, i cieszyć się wspaniałymi chwilami.
Dla mnie to był baaardzo dobry rok. Działo się mnóstwo fajnych rzeczy, które pozwoliły spojrzeć życzliwszym okiem na te negatywne zdarzenia. A negatywne były głównie w psiej strefie.
Gorsze momenty tego roku
Pierwszą nieprzyjemnością była nieudana adopcja na początku roku. W skrócie, nie wyadoptowano mi psiaka pomimo, że wszystko było już ustalone, bo nagle znalazła się inna osoba, która była chętna na tego psiura. Bęc. (Całe to zamieszanie z adopcją było inspiracją do powstania wpisu o ich mechanizmach).
Drugą smutną sprawą było nagłe pogorszenie się zdrowia Fridy. Na początku lipca zachorowała na dyskopatię dolnego odcinka kręgosłupa. Szybka reakcja i podanie leków poskutkowało tym, że Frida może teraz chodzić. Czasem trochę gorzej, innego dnia dużo lepiej ale chodzi i to się liczy.
Plusy, plusy, plusy
A teraz czas na coś pozytywnego, co dotyczy strefy psiarskiej. 😀 Żeby nie było, że ten rok pod względem kynologii był do bani. 😉
Miałam możliwość poszerzyć swoją wiedzę na temat psów na różnych seminariach i warsztatach. W końcu byłam na seminarium z „Do As I Do” Claudii Fugazzy, o którym tyle słyszałam i zamarzyło mi się dowiedzieć o tej metodzie dużo więcej niż mówili wszyscy dookoła. Warsztaty z Zofią Mrzewińską były również pełne wiedzy, zwłaszcza dla kogoś kto całe życie motywuje psa jedzeniem a nie zabawką (zabawa nie jest motywacją dla mojego psa…). Oprócz tego byłam na seminarium i warsztatach z żywienia BARF (które zakiełkowały we mnie pewien pomysł do zrealizowania w najbliższych latach), międzynarodowej konferencji z kynoterapii oraz uczestniczyłam w seminarium dotyczącym behawiorystyki.
W tym roku pierwszy raz byłam sekretarzem ringu na klubowej wystawie (nareszcie!). I stwierdzam, że to był mały koszmarek. Wiem, przeczę sama sobie umieszczając to w pozytywnych wydarzeniach. Ale ja bardzo lubię tę pracę, tylko zamieszanie jakie tam panowało na początku było nie do okiełznania.
Nie obyło się oczywiście bez tymczasów. 🙂 Bardzo lubię towarzystwo innych psiaków, bo mogę w ten sposób zaobserwować zachowania jakich mój pies nie przejawia i dowiedzieć się w ten sposób czegoś nowego. A skoro o tymczasach mowa, to w październiku znalazłam błąkającą się sunię. Na szczęście historia skończyła się happy endem i suńka wróciła do swojego domku następnego dnia.
Pozytywnym aspektem choroby Fridy jest to, że jeszcze bardziej pogłębiłyśmy naszą relację. Ona wie, że nieważne co by się działo to jesteśmy z nią i zawsze może na nas liczyć. Przyhamowała zdecydowanie z chodzeniem ale na dłuższe spacery mamy rozwiązanie, więc również nam na nich towarzyszy.
To tyle jeżeli chodzi o moje podsumowanie wydarzeń z kategorii kynologia jakie miały u mnie miejsce. Plany na 2017 rok są ambitne i bogate, zatem trzymajcie kciuki by wszystko wypaliło. 🙂 Czego i Wam życzę! 😀