Czasami niektóre rzeczy są poza naszym zasięgiem działania. Czasami o niektórych rzeczach nie pomyślimy. Bywa, że jesteśmy na niektóre czyny za wygodni, zbyt przestraszeni lub zwyczajnie wolimy co innego i fajnie jest popatrzeć na wyczyny innych z boku. Podpisujecie się pod którymś zdaniem? Ja swoją postawę określam w ten sposób: „Do niektórych działań dopiero się przygotowuję”.
Po krótkim, dezorganizującym komórki myślowe wstępie, czas przejść do rzeczy. Ostatnio byłam na dwóch spotkaniach dotyczących podróżowania. Każde ze spotkań było prowadzone przez dwa różne teamy, a i rejon ich wędrówek był inny. Sposób podróżowania również. Jednak mieli jedną podstawową cechę, która ich łączyła – podróżowali z psem. Mowa tutaj, oczywiście, o Luśce oraz jej człowiekach Aleksandrze i Michale Makulskich z urlopnaetacie.pl, jak również o Diunie, która podróżuje z Agatą Włodarczyk i Przemkiem Bucharowskim z Watahy w podróży – 3 wilki.
Pierwsze spotkanie odbyło się z okazji wyjazdu Makulskich i Luśki na urlop przez Szwecję do Norwegii. Zabrzmiało sucho, co? To podkręćmy klimat i dodajmy, że pojechali tam 18 letnim peugeotem, płynęli promem, na którym była kuweta dla psów, a tak naprawdę przez Szwecję to tylko przejechali. Ale zajęło im to 3 dni! Jak sami powiedzieli, Szwecja ich nie interesowała za specjalnie – celem było zdobycie koła podbiegunowego oraz fiordów.
I postanowili podzielić się swoją wielką podróżą z czytelnikami bloga. Stłoczyli ich w knajpce zwanej „8 stóp” znajdującej się na ulicy Ratuszowej 2 (obok Warszawskiego Ogrodu Zoologicznego) w sobotę 27 czerwca. I opowiadali o przygotowaniach, o obawach (np. czy Luśka ma chorobę morska) i o tym co zobaczyli.
A widzieli dużo. W tej wyprawie postawili na naturę, żadnych miast czy knajp. Na szczęście podzielili się ze swoją publiką zdjęciami tejże natury. Ooo, a było na co patrzeć! Malownicze krajobrazy, piękne plaże, groźne szczyty czy urwiska powodujące zawrót głowy. Na zdjęciach wyglądało to wszystko nieziemsko, a myślę, że w rzeczywistości było jeszcze piękniej. Dlatego postanowiłam, że kiedyś odwiedzę Lofoty! <3
Po części głównej można było do prezenterów voyage’y podejść i zaczerpnąć trochę więcej informacji na temat Norwegii czy Szwecji. Dla mnie to była okazja do osobistego poznania człowieków Luśki. No oczywiście, Luśkę również poznałam, a jak! Takiej persony nie można pominąć. 😉 A co mogę powiedzieć o nich samych? Mega zakręceni, pozytywni i weseli ludzie, których chce się słuchać i słuchać, bo ich opowieści wkręcają. 😉
Drugie spotkanie, tak jak wspomniałam wcześniej było z Watahą w podróży. Meetingi z szaraczkami, takimi jak ja, mają już rozpisane, a to za sprawą wydania przez nich książki! Brawo! Pierwsza w Polsce książka o podróżowaniu z psem i to przez Himalaje! Mega sprawa. 😀
Ale na książkę przyjdzie jeszcze czas, więc wrócę do spotkania.
Gdzie tym razem lud spragniony opowieści o podróżującym psie i jego człowiekach się stłoczył? A no, w „Południku Zero” zlokalizowanym na ulicy Wilczej 25 (nie mylić z komendą policji, która jest obok), 29 czerwca. Sporo tych zjazdów w ostatnim czasie było. 😉
O czym opowiedzieli nam Agata z Przemkiem? Uświadomili wszystkich dlaczego wybrali na psa Wilczaka Czechosłowackiego, że nie planowali tak naprawdę chodzić po Himalajach i podzielili się historiami miejsc, które zwiedzili, a które po części ich również zwabiły. Oczywiście, mogliby pilnym słuchaczom, przekazać wszystko, ale w porę przypominali sobie o świeżo wydrukowanej książce, która przechowuje dla ciekawskich więcej informacji i anegdotek. Oprócz opowieści, były również filmy i zdjęcia z tamtej części Świata. A widoki także powalały na kolana. Aż człowiek się zastanawia czy by sam się tam nie zechciał wybrać. Ale nie, ja to chyba aż po takich górach chodzić nie chce. Może inni się skuszą?
Na koniec spotkania można było zakupić książkę (hehe, wycwaniłam się i zakupiłam wcześniej) i dostać autograf od Watahy wraz z pieczątką w kształcie łapki. Kolejka lekka była, ale co to za fatyga gdy na końcu jest taka nagroda. 😉
Oba spotkania były fantastyczne. Fajnie się czyta o wyprawach innych, zwłaszcza gdy towarzyszy im pies. Ale jeszcze fajniej jest usłyszeć to wszystko od osób, które widziały to na własne oczy i przeżywały związane z tym niezwykłe przygody.